poniedziałek, 13 stycznia 2014

objadanie..

Weekendowe objadanie.
Jakby mogłoby być inaczej?
W dodatku największe objadanie do tej pory- 10000kcal w sobotę, potem "standardowe" w niedzielę- 4000kcal
Znów zaczyna mi się psychoza. 100% czasu myślę o jedzeniu, ciągle boli mnuie głowa ( jakby wołała: objedz się, a jak nie to ciągle będę cię boleć)
Jest ciężko, coraz mniej wiary, coraz mniej siły.
Znów przytyłam, ale o odchudzaniu nie ma mowy. Nie wiem już czy płakać czy wściekac się.
Nie wiem jaki sposób wybrac, żeby w koncu do cholery z tego wyjść!

Nie lubię przebywać z rodziną, jestem przy nich ciągle poddenerwowana+ to jedzenie, które zawsze czeka w domu i nie wiadomo jak się od niego uwolnić.
Nie nie chodzi o smak, może byc nawet suchy chleb, alby niezdrowy i obżeranko idealne.. :(
Są tu jakies osoby, które sa już na dobrej drodze do wyjścia?
Jak ktoś w stanie dać mi jakies rady?
Mój blog powienien Wam pomagać, a jak na razie to ja potrzebuję pomocy.
Znów nic mnie nie cieszy, znów jedzenie rządzi moim życiem. tak pewnie juz zostanie...

Trzymam za Was kciuki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz