piątek, 24 stycznia 2014

" Bo upadki są po to, żeby uczyły jak następnym razem ich uniknąć"

Nie poddaje się, walczę z każdym dniem. Czasami z lepszym skutkiem, czasami z gorszym.
Najważniejsze to nie poddawać się...
Ostatni tydzień pracowałam nad akceptacją/polubieniem siebie.
Myślałam, że to prostsze, jednak teraz stwierdzam, że żadne psychologiczne "wady" nie odejdą w kilka dni.

Strasznie mnie frustrował fakt, że nie potrafię tego zrobić. Wynikiem tego były kilkugodzinne rytuały płaczu przed każdym spaniem na zmianę z objadaniem( 'Bo przecież co za różnica czy się objadam czy nie jak i tak zawsze siebie nienawidzę'- takie miałam myślenie)

Ostatnio miałam wizytę u psycholog. Głównym tematem o którym rozmawiałyśmy, było zaakceptowanie faktu, iż nie potrafimy siebie zaakceptować.
Nigdy nam się nie uda siebie zaakceptować, jak będziemy źli na siebie, że się nie udaje.
To powolny proces, potrzeba na to czasu! Zaakceptujmy to!

Mam za zadanie codziennie stawać przed lustrem i mówić siebie (tak jakbym chciała komuś sprzedać produkt, zareklamować się) Jestem pracowita, mądra, inteligentna, pełna miłości, czuję się wspaniale, lubię swoje zalety, a wady akceptuję. Nie znaczy to jednak, że przestanę nad nimi pracować.
Będę, owszem, tylko jak coś nie wyjdzie, postaram się nie być na siebie zła.

Wczoraj ćwiczyłam 40 minut. Postanowiłam, że po ćwiczeniach będę leżeć na macie, włączę sb muzykę relaksującą, będę się cieszyć z tego co zrobiłam dla swojego ciała, że poświęciłam mu czas.
Wyobraziłam sb jak leżę na piaszczystej plaży, jest zachód słońca, świeże powietrze, delikatny ciepły wiatr.
Było naprawdę super! Nienawidzę "odbębniać" ćwiczeń w stresie, w pośpiechu.
Naprawdę warto poświęcić chwilę na to, żeby zauważyć jak się staramy, być dumnym z siebie..








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz